- Zapomniałam o czymś ważnym, dobrze, że mi się przypomniało. Julka ma niebawem urodziny, musimy coś koniecznie wymyślić.
- Pamiętam o tym kochanie, może pójdziemy do mnie i poszukamy jakichś ciekawych pomysłów w necie?
Martyna bez zawahania się zgodziła. Po około dwudziestominutowym spacerze stali na tarasie przed ładnym, zadbanym domem. Chłopak włożył klucz do zamka i zaprosił Martynę do środka. Dziewczyna z szokiem rozglądała się po domu. Panował w nim duży luksus, jeszcze nigdy nie była w tak ładnym domu. Chyba zauważył jej skrępowanie, bo już po chwili zaproponował, by poszli do jego pokoju.
"Kiedy się znów spotkamy? Stęskniłam się!",Przewinęła wiadomości i dostrzegła następną:
"Świetnie się z Tobą bawiłam, dziękuję za spotkanie, czekam na więcej"
Do jej oczu napłynęły łzy, lecz nie chciała, żeby Patryk cokolwiek podejrzewał. Szybko odłożyła telefon. Kiedy chłopak wszedł do pokoju z jedzeniem, Martyna rzuciła szybko:
Patryk leżał na łóżku, przesłuchując do końca płytę, którą słuchał z Martyną. Zastanawiał się, o co jej mogło chodzić. Na pewno bez powodu nie zmyłaby się tak szybko. Widział, że miał otwartą w telefonie wiadomość ale o czym to mogło świadczyć? Nie wiedział, czy dziewczyna w ogóle miała ten telefon w rękach, może po prostu sam jej nie zamknął?
Wydawało mu się, że nawet przed nim uciekała. Gdy leżał w łóżku tak zamyślony, usłyszał telefon. Wyświetlił się nieznany numer, więc odebrał z niepewnością. W słuchawce zabrzmiał zapłakany głos.
- Słucham? - spytał.
- Dobry wieczór, przepraszam, że tak późno. Czy rozmawiam z Patrykiem? - usłyszał chlipnięcie.
- Tak, a kto mówi? - Zapytał zdezorientowany.
- Z tej strony Dorota, ciocia Martyny...
- Dlaczego pani płacze? Co się stało? - spytał.
- Martyna miała wypadek.
- Słucham?! - Niemal krzyknął do telefonu.
- Gdy wracała do domu, prawdopodobnie od ciebie, nie rozglądając się wbiegła na skrzyżowanie. Mężczyzna, który ją potrącił nie zdążył wyhamować. Teraz leży w szpitalu w śpiączce z pękniętą czaszką. Nie wiadomo, czy... jeszcze się obudzi.
- W którym szpitalu leży? - spytał, zdławionym głosem.
- Świętej Anny.
- Dziękuję, że pani do mnie zadzwoniła. W przeciwnym razie pewnie bym się o tym nie dowiedział... - Po czym zakończył rozmowę.
Otumaniony siedział na łóżku, gapiąc się bezmyślnie w ścianę.
Całą noc nie zmrużył oka. Następnego dnia nie zamierzał iść do szkoły. Z rana, bez namysłu wsiadł do autobusu i udał się do szpitala. Kiedy przechodził koło pielęgniarki, od razu spytał się, gdzie leży Martyna. Kobieta zaprowadziła go do sali. Gdy ujrzał dziewczynę, jego oczy napełniły się łzami. Dziewczyna wyglądała tragicznie. Głowę miała owiniętą grubym bandażem, lewą nogę i prawą rękę w gipsie. Twarz miała strasznie bladą, siną.
Usiadł na krześle po jej lewej stronie i wziął za rękę. Splótł jej dłoń na swojej. Zaczął jej opowiadać o wszystkim.
Siedział z nią całymi dniami. Opowiadał jej, co się dzieje w szkole, jego domu. Po prostu o wszystkim. Za każdym razem, kiedy ją widział łzy cisnęły mu się do oczu, jednak starał się być twardy. Codziennie wieczorami rozmawiał z ciocią Martyny. Było jej równie ciężko jak Patrykowi.
Tego dnia chłopak siedział przy niej jak zwykle. W pewnym momencie zauważył, że Martyna poruszyła powiekami. Nie mógł uwierzyć, niemal zaczął krzyczeć w radości.
- Martyna? Panie doktorze! - Chłopak szybko wybiegł z sali, w poszukiwaniu lekarza.
Dziewczyna po chwili otworzyła oczy, jednak nie odezwała się ani słowem. Była w szoku.
- Gdzie... Gdzie ja jestem? - spytała ochrypniętym głosem. - Co ty tu robisz? Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! - Szepnęła nieco pewniejszym tonem.
- Martyna...
- Idź stąd...
Patryk posłusznie wstał i wyszedł bez słowa.
Wiedział, że dziewczyna nie chce go widzieć. Jednak nie umiał jej tak po prostu zostawić. Potrzebował jej i nie potrafił jej zostawić. Około godziny 20, jeszcze tego samego dnia przyjechał do szpitala. Zanim się z nią zobaczył, dowiedział się od pielęgniarki, że jej stan stanowczo się poprawił, jednak kiedy wszedł do pokoju, do oczu znowu zaczęły cisnąć mu się łzy. Czuł się mało męsko, nie chciał, żeby ona to zauważyła, jednak za późno. Stanął w drzwiach z jedną czerwoną różą.
- Dlaczego płaczesz? - Spytała łagodnym tonem.
- Jestem winny twojemu wypadkowi. - Powiedział, siadając na jej łóżku.
- Dlaczego tak uważasz? - Nagle przypomniała sobie, dlaczego tak biegła. Po chwili była znów wściekła, a zarazem miała ochotę płakać.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego tak nagle uciekłaś? - Spytał, łapiąc ją za rękę.
- Wiesz... Jest mi głupio. Kiedy wyszedłeś, przeczytałam twoje sms'y. Mógłbyś mi powiedzieć, kim jest ta Kamila, z którą się spotykałeś?
- Kamila? - Spytał, zmieszany. Dziewczyna miała wrażenie, że kłamie. - Martyna... Kamila to moja kuzynka, mieszka w Krakowie. Źle to zrozumiałaś. Chyba nie myślisz, że mógłbym... - Nie dokończył, bo Martyna swoją lewą, zdrową ręką przyciągnęła do siebie i pocałowała. Po policzku spływały jej łzy. Uświadomiła sobie, że mogła stracić życie.
- Jesteś dla mnie wszystkim i nie mogę myśleć o tym, że mogłem cię stracić. - Wyszeptał Patryk.
Patryk przez całymi dniami siedział przy jej łóżku. Nie chciał jej zostawiać samej. W szpitalu musiała leżeć jeszcze przez około 2 tygodnie.
- Wiesz.. - powiedziała Martyna. - Kiedy byłam w śpiączce, miałam wrażenie, że ktoś cały czas mi opowiadał. Gdy się obudziłam i zobaczyłam ciebie, na początku myślałam, że nie żyję. Po chwili jednak zorientowałam się, gdzie jestem. Wtedy sobie przypomniałam o tej Kamili i nie chciałam cię już więcej widzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz