Opis historii

"Siedzę w oknie i wdycham samotność. Nie jestem rozmowną osobą, wręcz przeciwnie - wolę oddać się swojej wyobraźni i bujać w obłokach całymi godzinami. Przede mną kolejne wyzwania. Czeka mnie nowe miejsce, nowa szkoła i w tym samym nowe życie. Po tylu cudownych chwilach ciężko jest się rozstać z przeszłością i rozpocząć wszystko od początku. Wiem, że nie warto się w to zagłębiać i myśleć o tym co było, jednak… Tak bardzo mi tego brakuje. Wszystkich chwil, tych lepszych i tych gorszych. Momentami nawet zastanawiam się, co by było, gdyby los pokierował inaczej. Czy wciąż siedziałabym w tym samym miejscu?"

17-letnia Martyna jest nieśmiałą dziewczyną, która uwielbia grać na gitarze, rysować, czytać książki i jest szczęśliwa, kiedy może to robić. Toteż jej życie przewraca się do góry nogami, gdy będąc jeszcze dzieckiem, traci rodziców w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu opiekę nad nią sprawuje babcia, jednak po jej śmierci zmuszona jest przeprowadzić się do Doroty, siostry jej nieżyjącej matki. Jest dla niej zarazem ciocią, jak i przyjaciółką. Przychodząc do nowej szkoły, w której nikogo nie zna, jej uwagę przyciąga przystojny szatyn o imieniu Patryk, który także nie ukrywa zainteresowania jej osobą. Pomaga zaklimatyzować w szkole, wkrótce koleżeństwo przeradza się w coś więcej. Historia dziewczyny, którą życie zmusiło do szybszego dorośnięcia. Dziewczyny powoli poznającej smak miłości, przyjaźni, zdrady.

piątek, 15 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ XXII - czyli deszcz nie przestaje padać

Przychodzi taka chwila, że nawet najbliższa ci osoba nie jest w stanie zmienić twojego nastawienia do życia. Zdarza się, że taka osoba nie istnieje. Z czasem człowiek poznaje ten gorzki smak samotności, gdy prowadząc swoje życie na pełnych obrotach i czując, że w końcu wszystko się układa, wpada w tą przepaść zwaną... Obojętność. Nagle wszystko staje się obojętne. Chociaż ukrywasz to jak tylko możesz, w głębi duszy nie wytrzymujesz, pęka ci serce, rozsadza cię. Ktoś, kto jeszcze wczoraj nadawał twojemu życiu barw, w jednej chwili znika, jedyne co po nim zostaje to kolejna blizna na twoim sercu. Mówią, że czas leczy rany. Czas zawsze sprawi, że pomimo tego, jak bardzo próbujesz zapomnieć o przeszłości, nadchodzi kolejna fala i powraca z podwójną siłą. Za każdym razem coraz większą. W jednej chwili zaczynasz nienawidzić wszystko i wszystkich ciebie otaczających.

Idąc z dumnie podniesioną głową, odpowiadając delikatnym uśmiechem na spojrzenia znajomych napotkanych na swojej drodze, Martyna skierowała się w stronę klasy. Jeszcze wczoraj nie czuła się na siłach, by w ogóle przyjść do szkoły. Pomimo wszystko chciała jednak pokazać Patrykowi, że nie jest na tyle bezsilna, by z jego powodu leżeć cały dzień w łóżku, co pewnie byłoby jej najlepszą rozrywką. Oznajmiła, że wczorajsza rozmowa przyczyniła się do ich rozstania. Gdy rano weszła do klasy, od razu zobaczyła go na ich miejscu, patrzącego w ścianę. Nieułożone włosy i delikatny zarost wskazywał na to, że i on nie był z tego powodu szczęśliwy. Najwidoczniej nie umiał tego zatuszować tak dobrze jak Martyna. Dziewczyna od razu skierowała się w zupełnie inną stronę klasy. Usiadła tak, by ani Patryk, ani ona nie mogli na siebie patrzeć.

Dzień dłużył się i dłużył. W końcu, po skończonych lekcjach weszła do auli i usłyszała wesoły śmiech. Stanęła w progu, lekko skrępowana, nie wiedząc co robić. Po chwili dostrzegł ją Mateusz, stojący w grupie rozbawionych nastolatków.
- Jesteś! Nie odezwałaś się, myślałem, że nie przyjdziesz... - Chłopak podszedł do dziewczyny i przygarnął ją ramieniem.
- Miłe przywitanie, dobre i takie. - Martyna uśmiechnęła się pod nosem, nieco onieśmielona spojrzeniami zwróconymi ku niej.
- Hej ludzie, poznajcie Martynę. - Chłopak zwrócił na siebie uwagę.
Martyna przedstawiając się i podając dłonie, uśmiechała się szeroko. Właśnie tego jej trzeba, uprzejmego towarzystwa.
- My się już znamy. - Z grupki osób wyłonił się Kuba, przyjaciel Patryka. Po przeprowadzce Julki para rozstała się, jednak dalej pozostają w kontakcie. Natomiast Martyna straciła z nim kontakt, więc tym bardziej się go tu nie spodziewała. - Tęskniłaś, mała? - Uśmiechnął się wesoło.
- Dobra, poplotkujemy później, pora zaczynać! - Mateusz klasnął w dłonie i puścił oczko do Martyny. Dziewczyna usiadła na fotelu w pierwszym rzędzie szkolnej auli.
W pomieszczeniu rozbłysły kolorowe światła, a z głośników dopłynęła muzyka typowa dla lat 80. Po chwili grupa osób wbiegła na scenę, zaczynając się bawić do rytmu muzyki. Wśród tych osób Martyna dostrzegła Mateusza. Nie zdołała ukryć zaskoczenia, nie wiedziała, że jego zdolności taneczne są tak wyszlifowane. Dziewczyna była także zdziwiona tym, że przedstawienie będzie w wersji muzycznej. Lecz już sam początek wywołał na niej duże wrażenie, dlatego usiadła wygodniej w fotelu i z uwagą wpatrywała się na scenę.
Tymczasem Patryk po raz kolejny jeździł bez sensu samochodem. Ostatnimi czasy pokonał w ten sposób bodajże 300km. Nie myślał o tym co robi, nie myślał o tym co ma robić i nie myślał o tym, co będzie robił. W jednej chwili waliło mu się wszystko, a to przez matkę, która pojawiła się znikąd. Nie sądził jednak, że kontakt z nią mógłby aż tak wstrząsnąć jego dotychczasowym życiem. Dziwił się sam sobie. Chociaż Martyna znaczyła dla niego więcej niż ktokolwiek, to właśnie ją zranił najmocniej, nie myśląc w ogóle o jej uczuciach. Ale rozmawiając z nią, wiedział, że kto jak to - ale ona na pewno powinna zrozumieć go najlepiej. Tymczasem czuł, zresztą... Już od pewnego czasu zdążył się zorientować, że nienajlepiej się im układa.
Jadąc czarnym mustangiem wypełnionym zapachem jego wody kolońskiej zmieszanej z dymem od papierosòw, postanowił powoli wracać. Znajdował się około 80km od domu. Deszcz stukał o szyby auta, a z głośników wypływał głos Ryśka. Po chwili chłopak zwolnił, aby zjechać na przydrożną stacje paliw. Przez chwilę zdawało mu się, że coś błysnęło mu w przednim lusterku. Autostrada nie była zbyt zatłoczona, lecz nim chłopak zdążył cokolwiek pomyśleć, poczuł ogromną siłę wbijającą mu się w tył samochodu. Chłopak uderzył głową o kierownicę, z której wybuchła poduszka. Samochód Patryka przetoczył się na barierę, stawając bokiem do drogi. Zdawało mu się, że to koniec, podniòsł głowę, z której spływała krew. Żółte reflektory świeciły mu w oczy, rosnąc z każdą sekundą. Nim zdążył chociażby się poruszyć, samochòd dostawczy uderzył w bok auta Patryka, przez co chłopak bezwładnie uderzył głową w okno, wybijając je. Wbił auto Patryka w barierę. W tej jednej chwili wszystko się skończyło. Cisza. Tylko cisza i deszcz.
Po kilkunastu minutach było słychać tylko wycie syren straż pożarnych, karetek, wokół tylko niebiesko-czerwone światła.
A deszcz dalej padał.

- Jesteście genialni! - Martyna szła ulicą z Mateuszem, dzieląc parasol.
- Czy ja wiem... Jeszcze wiele pracy przed nami. - Chłopak mruknął pod nosem.
- Mimo wszystko jestem pod wielkim wrażeniem. - Odpowiedziała, uśmiechając się delikatnie.
- Dasz się zaprosić? - Mateusz kiwnął głową w stronę kawiarni, w której się poznali.
- No jasne. - Dziewczyna delikatnie złapała chłopaka za rękę i pociągnęła w stronę budynku.
W środku jak zwykle panował spokój. Przy wejściu podczas wchodzenia nad drzwiami delikatnie bujały się dzwonki informujące o przybyłym kliencie. W rogu stało radio, z ktòrego sączył się blues.
Zajęli miejsce w rogu. Martyna kątem oka przyglądała się Mateuszowi. Gdy chłopak spostrzeg wzrok dziewczyny, uśmiechnął się delikatnie.
- Coś nie tak? Mam coś na twarzy? - Zmieszał się lekko.
- Nie, nie... Tak jakoś, nie, nieważne. - Dziewczynę z sytuacji uratowała kelnerka, zbierając od nich zamówienie.
- Myślisz, że... Martyna? - Mateusz nie skończył, bo zauważył, że dziewczyna jest gdzieś daleko myślami. - Martyna!
Podskoczyła lekko w fotelu.
- Przepraszam, ale wiesz, ostatnio nienajlepiej ze mną. - Odpowiedziała. - O co chciałeś zapytać?
- Właściwie to już nieistotne. Stało się coś? Zdajesz się być nieobecna...
- Zerwaliśmy. W sumie to ja zerwałam, ale to już za nami. Czuje pustkę w środku, bo choć jak bardzo próbuję go nienawidzić, i tak przegrywam, dalej go kocham.
- A kiedy zerwaliście? - Mateuszowi szkoda było dziewczyny, ale w głębi duszy cieszył się. Chciał zająć miejsce Patryka.
- Wczoraj w nocy...
- No to normalne, że nie zapomnisz o nim z dnia na dzień, skoro jeszcze wczoraj był twoim chłopakiem, prawda? - Uśmiechnął się do kelnerki, która właśnie przyniosła im kawę.
- No tak, ale jeśli tak będzie zawsze? - Spytała, patrząc na okno, po którym spływały krople deszczu.
- To znaczy?
Martyna nie zdążyła odpowiedzieć, gdyż w tej chwili dostała wiadomość od Doroty.
Wróć do domu jak najszybciej się dato ważne.
- Muszę... Muszę już iść. Dziękuje za kawę. Do zobaczenia. - Założyła torbę na ramię i wybiegła wprost w ulewę, zostawiając Mateusza samego z jej nienaruszoną kawą. Była zdziwiona - ciocia nigdy nie pisała smsów. Zawsze zostawiała kartkę na lodówce, jeśli miała do niej jakąś sprawę. Do domu miała kilka minut drogi, a w biegu dotarła tam jeszcze szybciej.
Zastała ciocię na kanapie w salonie, z pilotem w dłoni.
- Przybiegłam jak najszybciej się dało. Co się stało?
- Zdejmij proszę te przemoczone ubrania i chodź tu do mnie.
Po chwili Martyna siedziała już koło Doroty, wyczekując na powód jej smsa.
- Słuchaj... Czy to nie jest samochód Patryka? - Wskazała na ekran, gdzie Dorota zatrzymała ujęcie, na którym trzy samochody - jeden z obitym przodem, stojący dalej od dwóch pozostałych - i czarny wbity w barierę przez samochód dostawczy były okrążone wozami strażackimi i policją. Kobieta puściła dalej.
- "Wypadek miał miejsce około godziny 18:30, przyczyną był pijany kierowca samochodu marki Audi, który wbił się w czarnego mustanga, gdy kierowca skręcał na przydrożną stację paliw. Kierowca samochodu dostawczego nie zdążył zareagować zanim uderzył w bok mustanga. W wypadku zginął na miejscu 19-letni kierowca mustanga, natomiast dwoje osób zostało przewiezionych do szpitala w stanie krytycznym. Niestety, pomimo reanimacji kierowca wozu dostawczego zmarł." - Mówiła dziennikarka - "Sprawca tragedii miał ponad półtorej promila alkoholu we krwi. Sam teraz walczy o życie."
Martyna nie mogła uwierzyć własnym uszom. Do oczu zaczęły wypływać jej łzy, wzrok stał się nieobecny. Patrzyła się w ekran, słysząc tylko szum. Nic do niej nie docierało.
W jednej chwili zerwała się i wbiegła po schodach do pokoju. Trzasnęła z całych sił drzwiami, po czym zaczęła demolować wszystko, co stało na jej drodze. Przewróciła komodę, pozrywała rysunki i plakaty ze ściany, uderzyła pięścią w lustro, powodując tym rozcięcie ręki. Padła na łóżko zalana łzami.


niedziela, 13 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ XXI - czyli nie trać okazji, bo ktoś może Ci ją zabrać

- Halo? Mateusz? - Martyna siedziała na środku swojego łóżka, szkicując w notesie wyimaginowany wygląd głównej postaci ze swojej ulubionej książki.
- Martyna? Cieszę się, że cię słyszę... - Przez telefon miał jeszcze grubszy głos niż na żywo. - Co tam?
- Wiesz, tak dzwonię, żeby się upewnić... Twoje zaproszenie na próbę jeszcze aktualne?
- Oczywiście. - Mateusz przez chwilę milczał. - Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś.
- Jasne, że nie.
- Martyna! - Dziewczyna usłyszała głos cioci dobiegający z dołu. - Masz gościa!
- Wiesz co, muszę kończyć. Więc...
- A, i jeszcze jedno. - Chłopak wszedł jej w słowo. - Przemyślałaś może moją propozycję? Masz ochotę się ze mną umówić? - Mateusz nieco się zawstydził.
- Pogadamy jutro na próbie, ok?
- Czyli jednak przyjdziesz? - Ucieszył się. - Dobrze, już nie przeszkadzam. Do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia...
Dopiero gdy odłożyła słuchawkę, w progu swoich drzwi dostrzegła Patryka.
- Patryk! Cały się trzęsiesz! Co się... - Nie zdążyła spytać, bo chłopak zamknął jej usta gwałtownym pocałunkiem. Zaskoczona Martyna próbowała go odepchnąć, zmartwiła się jego widokiem, jednak zachłanność chłopaka była silniejsza. Przewrócił ją na łóżko, jednak po chwili opanował się. Usiadł przy niej, a twarz schował w dłoniach.
Płakał.
Martyna jeszcze bardziej się zmartwiła, lecz nie próbowała go uspokajać. Usiadła przy nim i mocno do siebie przytuliła. Czuła jego aksamitny zapach. Oderwała mu dłonie od twarzy i spojrzała mu w zaszklone oczy.
- To mnie przerosło. - Powiedział mocno zachrypniętym głosem.
- Chodź na dół. - Wzięła go za rękę i poprowadziła do kuchni. Gdy robiła herbatę, Patryk poszedł do łazienki przemyć twarz zimną wodą. Zawstydził się tym, że jego dziewczyna widziała go w tym stanie.
Gdy wrócił, dziewczyna stała oparta o blat, z przygotowanymi dla nich kubkami gorącej herbaty i kostkami czekolady.
Z powrotem wrócili do pokoju Martyny. Cały czas milczeli.
Martyna postawila kubki i słodycze na szafce nocnej, po czym wskazała chłopakowi miejsce, by przy niej usiadł. Z powagą na twarzy włączyła płytę ich ulubionego zespołu z energicznymi nutami i dopiero wtedy spojrzała na niego. Nie umiała utrzymać dłużej powagi, uśmiechnęła się do niego.
Chłopak nieco uspokojony, odwzajemnił delikatnie uśmiech.
- To... Powiesz mi, co się stało? - Pogładziła go po ramieniu. - Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się martwię.
- Mieli ze sobą kontakt. - Patrzył jej w oczy. - Oszukiwali mnie całe życie.
- Kto? - Spytała, pociągając łyk herbaty.
- Tata... I ona.
- Ona?
- Moja... - Syknął przez zaciśnięte zęby. - Matka. Spóźniłem się na autobus. Pomyslałem, że odpuszczę dziś szkołę, bo dojechałbym dopiero na drugą lekcję. Wróciłem... - Wziął kawałek czekolady. - I wtedy zobaczyłem... Ją.  Stała w salonie. Rozmawiali. Mieli ze sobą kontakt, ukrywali to przede mną! - Chłopak zezłościł się, przypominając sobie poranną scenę.
- Dałeś im się wytłumaczyć?
- Tu nie było nic do tłumaczenia... - Westchnął. - Od razu pobiegłem do garażu i wsiadłem do auta. Jeździłem kilka godzin wszędzie i nigdzie.
- To dlatego w szkole cię nie było... - Martyna zamyśliła się. W czasie, kiedy jej chłopak przeżywał piekło, ona flirtowała z Mateuszem. - Patryk, ja...
- Muszę ci to w końcu powiedzieć. Ona... Ona mnie znalazła. Rozmawialiśmy. I chce mnie zabrać do siebie. Oto chodziło, kiedy mówiłem o moim wyjeździe. Ale czy ja wiem, czy chce się z nią spotkać. Po tym, co się dowiedziałem. - Spojrzał przez okno. Z szarego nieba leciały wielkie krople deszczu.
- Nie masz pewności, czy to prawda.
Siedzieli przez chwilę w ciszy. Ani ona, ani on nie wiedział co powiedzieć. Martyna wpatrywała się bezmyślnie w ścianę, w czasie kiedy Patryk przysunął się do niej i odgarnął włosy za ucho.
- O czym myślisz? - Spytał, wpatrując się w nią.
- Zostawiłbyś mnie tu samą. - Dziewczyna odpowiedziała z powagą na twarzy. - A ja nawet nie wiem co by się z tobą działo. Myślisz, że to byłoby w porządku?
- Oczywiście, że nie... Przepraszam. - Podniósł się. - Wiesz co, pójdę już.
- Do domu? - Spytała, dla pewności.
- Nie. - Odpowiedział obojętnie.
- Porozmawiaj z tatą... Proszę cię. - Ustała przed nim i przytuliła do niego. Nawet gdyby miała obcasy, i tak byłby od niej dużo wyższy.
- Nie wiem czy dam radę.
- Dlaczego? - Spojrzała na niego.
- Teraz, gdy to przemyślałem... Mam małą nadzieję, że to było przypadkowe spotkanie. A jeśli nie?
- Jeśli z nim nie porozmawiasz nigdy się nie dowiesz.

- Coś się stało? - Do pokoju Martyny weszła Dorota. Zastała dziewczynę siedzącą na podłodze, opartą o łóżko.
- Nie, nie... Wszystko w porządku. - Odpowiedziała, odgarniając włosy z twarzy.
- Przecież widziałam w jakim był stanie. Mów. - Dorota nie ustępowała.
- Kłopoty w domu. Nie chcę o tym rozmawiać, zresztą Patryk nie byłby zadowolony, że powiedziałam komukolwiek. Przepraszam, nie mam teraz ochoty. - Martyna spojrzała na ciocię. Miała zaszklone oczy.
- Martwię się, czy tak trudno to zrozumieć? - Kobieta skierowała się w stronę drzwi. - Martyna...
- Słucham?
- Mam coś dla ciebie. Miałam ci to podarować już wcześniej, ale ostatnimi dniami mijałyśmy się i prawie nie rozmawiałyśmy. - Westchnęła. - Mam nadzieję, że chociaż dzięki temu się uśmiechniesz. - Wyciągnęła rękę do dziewczyny. - Chodź.
- Co ty znowu wymyśliłaś... - Marudziła, wstając leniwie z podłogi.
Martyna szła za ciocią, która wprowadziła ją do swojej garderoby w pokoju. Na półce, dokładnie na przeciwko wejścia, stało duże pudło i oparta obok czarna gitara elektryczna.
- Oszalałaś... - Martyna nie mogła uwierzyć własnym oczom.  Podeszła bliżej, by wziąc gitarę w dłonie. - Ale... Nie zasłużyłam.
- To był pomysł Piotra. Nie mógł... Nie mogliśmy patrzeć na ciebie, kiedy byłaś taka przybita.
- Dziękuje... - Martyna przytuliła ciocię, uśmiechając się pod nosem.
- Chodź, pomogę to zanieść. - Dorota uśmiechnęła się do dziewczyny szeroko.
Tymczasem cisza w domu Patryka wypełniała każdy kąt. Tylko dźwięk przekręcającego się zamka przerwał tę monotonię. Chłopak wszedł do mieszkania, mając nadzieję, że ojca nie ma. Był ostatnią osobą z którą chciałby teraz rozmawiać, choć obiecał to Martynie. Powoli udał się do stronę kuchni, wyjął z lodówki schłodzoną wodę i szedł w stronę swojego pokoju, zaglądając do pokoju ojca i macochy. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to walające się na szafkach i podłodze butelki po wódce.
Dopiero po chwili ujrzał Wojciecha, oszołomiony widokiem pijanego ojca.
- Tato - Podszedł do leżącego mężczyzny, pogrążonego w śnie. - Tato! - Zaczął szarpać go za ramie.
- Idź stąd - Wybełkotał, próbując odepchnąć syna.
- Dlaczego mi to robisz? - Chłopak wstał. - Nigdy ci tego nie wybacze.
- Idź, idź, wyjedź do tej szmaty - Odpowiedział Wojtek, starając się brzmieć jak najnormalniej.
- Nie szmaty, a mojej matki. Wyjadę. - Chłopak trzasnął drzwiami.
W tym samym czasie do mieszkania weszła Marta, macocha Patryka.
- Cześć - Postawiła torby z zakupami na stole w kuchni i wstawiła wodę. - Gdzie Wojtek?
- Idź sama sprawdź. - Odrzekł chłodno, wchodząc do swojego pokoju.
Zza ściany docierały odgłosy kłótni małżeństwa. Nie był do tego przyzwyczajony, bowiem w ich rodzinie zawsze panował spokój. Dopóki nie zjawiła się matka Patryka, która zburzyła jego dotychczasowe życie. Patryk podszedł do biurka i włączył laptopa.
Po chwili z odtwarzacza płynęły już mocne dźwięki Iron Maiden. Zalogował się na czat, mając nadzieję, że Martyna będzie dostępna. Nie mylił się, w skrzynce miał wiadomość od swojej dziewczyny.
disturbed_girl: Co słychać, rozmawialiście?
hit_dead: Na szczęście nie.
disturbed_girl: Dlaczego? Miałam jednak nadzieję, że jakoś na ciebie wpłynę...
hit_dead: Zastałem go schlanego w sypialni. Właśnie kłócą się z Martą.
disturbed_girl: Co zamierzasz zrobić?
hit_dead: Wykrzyczał, żebym wyjechał.
hit_dead: I wyjadę.
disturbed_girl: ...
Martyna z impetem zamknęła laptopa. A jednak, nawet nie pomyślał o niej! Jeszcze niedawno nienawidziła go, ale dała mu ostatnią szanse. Otworzyła na chwilę urządzenie, mając nadzieję, że odpisał.
hit_dead: Spieprzyłem wszystko. Wybacz, ale ja nie wytrzymam.
disturbed_love: Ja też mam już tego dosyć. Chyba nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Idź swoją drogą, beze mnie.



poniedziałek, 10 lutego 2014

ROZDZIAŁ XX - czyli buntownik

Dochodząc do swojej klasy, na korytarzu spotkała Weronikę, dziewczynę poznaną w parku, której pies przyciągnął jej uwagę.
- Weronika? No wiesz, nie myślałam, że cię tu spotkam... Co tu robisz? - Spytała kobietę.
- Cześć Martyna! Wiesz co? Dostałam pracę tutaj w szkole. - Uśmiechnęła się. - Od przyszłego tygodnia będę pracować w bibliotece. 
- Naprawdę? - Ucieszyła się Martyna. - Super, wreszcie będziemy miały czas się spotkać, jestem stałym bywalcem w bibliotece. - Zaśmiała się. - A tak poza tym, to co u Remiego? Jak łapa? 
- Wiesz co, nie chcę cię zagadywać, przecież już po dzwonku. Łapa pięknie się goi, ale leć już do klasy, bo i tak jesteś już spóźniona... Pogadamy innym razem, będziemy miały dużo czasu. - Uśmiechnęła się ciepło. - Do zobaczenia!
- W sumie racja. Hej! - Pożegnały się i obie udały się w swoje strony.

Gdy weszła do klasy, zauważyła, że jej ławka jest pusta. 
- Spóźniona! Który to już raz? - Martyna trafiła na lekcje biologii, której nauczycielka jest niezwykle surowa.
- Przepraszam za spóźnienie... - Chciała coś dodać, ale tylko syknęła przez zaciśnięte zęby. - Więcej się to nie powtórzy.
- Daję ci ostatnią reprymendę, następnym razem idę do wychowawcy. Siadaj. - Odpowiedziała chłodnym głosem, nie kryjąc niechęci do uczennicy.
Zdenerwowana Martyna usiadła w swojej ławce, rzucając torbę na podłogę koło ławki. Od początku liceum dziewczyna miała na pieńku właśnie z tą nauczycielką. Nie wiedziała, skąd od niej taka niechęć. Ale Martyna równie szybko zraziła się do niej, dlatego co każdą lekcję drą ze sobą koty.
Całą lekcję zastanawiała się, gdzie jest Patryk. W końcu dałby znać, gdyby miałoby go nie być. Zaniepokoiła się, nie mogła się skupić. Gdy wpatrywała się bezmyślnie w okno, nagle huk na jej ławce przerwał jej rozmyślania.
- Znowu nie uważasz! - Syknęła nauczycielka. - Najpierw spóźnienie, i to nie pierwsze, a teraz w ogóle nie przejmujesz się tym gdzie jesteś. - W klasie było cicho, słychać było tylko echo słów kobiety. - Myślę, że wizyta u twojego wychowawcy w końcu zmusi cię do myślenia o ważniejszych sprawach.
Dziewczyna z niezwykłym spokojem przytaknęła i pewnym tonem odpowiedziała:
- Oczywiście, przepraszam.
Kobieta pokręciła ze wściekłością głową i wróciła do tłumaczenia lekcji, wyraźnie spoglądając w stronę Martyny.
Po lekcjach dziewczyna udała się w stronę pustego domu. Nastrój psuło jej nawet powietrze. Idąc w deszczu przed siebie, w myślach planowała sobie plan dzisiejszego dnia. Przede wszystkim musiała zajrzeć do Patryka. Nie odbierał jej telefonów, a jeszcze dziś wysłał jej smsa. Może była zwyczajnie zaborcza?


Zabrzmiał dzwonek do drzwi. Wojtek, ojciec Patryka, wstał z kanapy i leniwie udał się w stronę drzwi. Dziś miał w pracy drugą zmianę i udawał się do niej o 15. Dzwonek nie ustawał, zdawało się, że osoba po drugiej stronie drzwi była zniecierpliwiona.
- Idę już idę! - Krzyknął z przedpokoju, ziewając. Po chwili już otwierał zamek u drzwi.
Wojciech zamarł. U progu stała jego była żona. Nie widział jej 15 lat.
- Mogę wejść? - Spytała ciemnowłosa kobieta.
Zmieniła się. Jej twarz nie była tak promienna jak kiedyś. Włosy spięte w koku, ubrana w eleganckie i drogie ubrania, z poważnem wyrazem twarzy.
- Tyle lat... - Mężczyzna nieco zdenerwowany otworzył szerzej drzwi. - I co ja mam teraz zrobić, jak mam się teraz zachować? Tyle czasu, uciekłaś bez słowa, a teraz bezczelnie się tu pojawiasz?!
- Znalazłam Patryka. - Odpowiedziała chłodno.
- Słucham?
- Znalazłam Patryka. Rozmawiałam z nim.
- To dlatego taki cichy był... Jak mogłaś to zrobić? Po tylu latach tak bezczelnie wtrącać się w jego życie?
- To mój syn. - Kobieta odpowiadała spokojnie.
- Poprawka, NASZ syn! - Fuknął. - I nie pozwolę ci mu zburzyć dotychczasowego życia, za dobrze cie znam, żeby nie wiedzieć, że coś knujesz. Zostawiłaś go, nas, a teraz pojawiasz się tak po prostu. Myślisz, że co, to jest w porządku wobec niego? WOBEC MNIE?
- Będę walczyć o Patryka. - Spojrzała mu prosto w oczy. - Czy to ci się podoba czy nie.
- Kobieto, ty jesteś nienormalna! Niszczysz mu życie!
Nagle zabrzmiał dźwięk otwieranych drzwi.
- Tato, wróciłem! Przepraszam, spóźniłem się na autobus, a następny byłby dopiero za pół godziny, już miałbym przechlapane u matematyczki. A co tu... - Chłopak zatrzymał się w wejściu do salonu.
- Mama?
- Patryk... - Kobieta podeszła do syna, przytulając go do siebie. Stał sztywno, nie objął jej, patrzył w ścianę. Co ona tu robiła? Nie tak wyobrażał sobie pierwsze spotkanie. A teraz po tym co zobaczył... Ona i tata w salonie. On miał z nią kontakt. Ona teraz tu była. Ona z nim rozmawiała. Oni spotykali się za jego plecami.
- Tato, co ona tu robi? - Odsunął ją od siebie. - Cały czas wiedziałeś, gdzie ona jest?! Okłamywaliście mnie obydwoje!
- To nie tak jak myślisz. - Wojciech chciał położyć rękę na ramieniu chłopaka, lecz ten odsunął się od niego. Ze spokojem udał się w stronę drzwi.
- Wychodzę. Kontynuujcie swoje spotkanie, wrócę jak jej tu nie będzie. - Wskazał na matkę palcem.
- Poczekaj... - Kobieta krzyknęła w jego stronę, lecz w odpowiedzi usłyszała tylko trzaśnięcie drzwiami.
- I widzisz co narobiłaś?! - Wojciech naskoczył na nią. - Wynoś się stąd, nie chcę cię tu więcej widzieć.
Maria patrzyła na niego, bez żadnego wyrazu. Ani drgnęła.
- Głucha jesteś? Wynoś się! I zapomnij o Patryku, nic nie znaczysz ani dla niego, ani dla mnie, jesteś zerem, wracaj tam skąd przyszłaś albo zadzwonię po policję. Nie masz do niego prawa.
- Ale będę o niego walczyc. - Odpowiedziała, odwracając się na pięcie i z gracją udała się do drzwi. - I jeszcze się policzymy. - Wyszła.