Opis historii

"Siedzę w oknie i wdycham samotność. Nie jestem rozmowną osobą, wręcz przeciwnie - wolę oddać się swojej wyobraźni i bujać w obłokach całymi godzinami. Przede mną kolejne wyzwania. Czeka mnie nowe miejsce, nowa szkoła i w tym samym nowe życie. Po tylu cudownych chwilach ciężko jest się rozstać z przeszłością i rozpocząć wszystko od początku. Wiem, że nie warto się w to zagłębiać i myśleć o tym co było, jednak… Tak bardzo mi tego brakuje. Wszystkich chwil, tych lepszych i tych gorszych. Momentami nawet zastanawiam się, co by było, gdyby los pokierował inaczej. Czy wciąż siedziałabym w tym samym miejscu?"

17-letnia Martyna jest nieśmiałą dziewczyną, która uwielbia grać na gitarze, rysować, czytać książki i jest szczęśliwa, kiedy może to robić. Toteż jej życie przewraca się do góry nogami, gdy będąc jeszcze dzieckiem, traci rodziców w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu opiekę nad nią sprawuje babcia, jednak po jej śmierci zmuszona jest przeprowadzić się do Doroty, siostry jej nieżyjącej matki. Jest dla niej zarazem ciocią, jak i przyjaciółką. Przychodząc do nowej szkoły, w której nikogo nie zna, jej uwagę przyciąga przystojny szatyn o imieniu Patryk, który także nie ukrywa zainteresowania jej osobą. Pomaga zaklimatyzować w szkole, wkrótce koleżeństwo przeradza się w coś więcej. Historia dziewczyny, którą życie zmusiło do szybszego dorośnięcia. Dziewczyny powoli poznającej smak miłości, przyjaźni, zdrady.

wtorek, 15 stycznia 2013

ROZDZIAŁ XII - czyli jak sprawić, by znów była jego

Minęły dwa dni od wyjścia Martyny ze szpitala. Czuła się lepiej, powoli stawała się silniejsza. Kiedy zobaczyła w szpitalu przerażoną twarz Doroty, poczuła jeszcze większe przygnębienie niż wcześniej. Nie myślała o tym, co robi i dlaczego to robi. W pewnym momencie poczuła niesamowitą bezsilność. Niezwykłe, jak całe życie może zniszczyć się w ciągu kilku chwil. Najpierw zginęli rodzice. Później odeszła babcia. Następnie Patryk ją zdradził, a najlepsza przyjaciółka mieszka w innym mieście i na pewno znalazła już nowe koleżanki na miejsce Martyny. Siedziała sama w pokoju, pogrywając na gitarze. Nuciła sobie piosenkę, z którą miała związane i złe, i dobre wspomnienia. Dom był pusty. Ciocia miała wrócić z pracy o 21, Piotr zaś był tymczasowo w swoim rodzinnym domu.

Dziewczyna grała z zamkniętymi oczami, kołysząc się lekko. Powracała myślami do starych czasów, gdy była małą dziewczynką. Wyszła na poddasze, zapalając papierosa.
Spojrzała w niebo. 



W pewnym momencie zobaczyła siebie bawiącą się w pokoiku z lekko różowymi ścianami, pełnym najróżniejszych zabawek. Poczuła to samo uczucie towarzyszące jej tamtego dnia. Do pokoju wpadła jej roztrzęsiona babcia, która opiekowała się dziewczyną, gdyż jej rodzice w tym czasie musieli załatwić pewne sprawy w mieście. Podeszła do wówczas jedenastoletniej Martyny, przytulając ją mocno do siebie.

- Skarbie... - obtarła łzy z policzków i postarała się mówić spokojniejszym głosem. - Twoi rodzice mieli wypadek. - nie wiedziała, jak najdelikatniej jej to wytłumaczyć. Dziewczyna weszła jej w połowie słowa.
- Ale.. Ale żyją, tak? Zobaczę ich jeszcze?
- Mama i tata bardzo cię kochają... Ale teraz są twoimi aniołami stróżami spoglądającymi na ciebie z nieba. Dziewczyna zaniosła się płaczem. Pięć lat później straciła i ją. 


Wspominanie przerwał jej dzwonek. Zbiegła po schodach na dół. Owinęła się grubym kardiganem. Gdy otworzyła drzwi, ujrzała w nich...
- Patryk?! Nie spodziewałam się tu ciebie... - w jego rękach zauważyła bukiet czerwonych róż, tak samo jak w śnie.
- Słyszałem... Słyszałem, że leżałaś w szpitalu. Po tym, co ostatnio mi powiedziałaś.. Nie. Myślałem o tobie cały czas, od tamtego wieczoru. Nie dałaś mi od tamtej pory wytłumaczyć. Poza tym, rozłączyłaś się, gdy tylko ja chciałem coś odpowiedzieć... Więc raczej powinnaś się mnie spodziewać. - zerknął na jej rękę. - Dlaczego to zrobiłaś?
- Przyjrzyj się... - pokazała mu rękę przed oczami. - Nie mogę o Tobie zapomnieć. Chciałam mieć przy sobie coś przypominające ciebie. - Lekko odsunęła bandaż. Chłopak zauważył zaczerwienioną ranę w kształcie litery "P".
- Martyna, to głupota. - złapał ją za rękę. - A teraz cię muszę porwać.

Patryk zrobił sobie w tym roku prawo jazdy, dlatego też zawiązał dziewczynie oczy. Martyna nie rozumiała dlaczego to robi. Dlaczego tak łatwo daje sobą manipulować? Wsiedli do samochodu. Jechali około 15 minut. W milczeniu. 

Gdy dojechali na miejsce, przeszli kawałek drogi. Po chwili zdjął jej opaskę z twarzy. Dziewczyna ujrzała piękny strumyk. Stali na moście. Moście miłości. 
Chłopak wyjął z kieszeni piękną kłódkę z ich inicjałami, po czym przypiął do bramy.
- Przepraszam. Przepraszam za tamten dzień. Za tą dziewczynę. Za te kłamstwa. Nie myślałem o tym, co robiłem. Czuję się teraz jak skończony idiota. Przedtem zależało mi na tobie, ale nie w tak dużym stopniu jak teraz. Kiedy cię straciłem, zrozumiałem, że popełniłem błąd. Przepraszam. Wybaczysz mi? 

Wszystko działo się tak jak w śnie. No.. prawie wszystko. Martyna nie odpowiedziała. Po jej policzku spłynęła łza. Szczęścia.
- Pamiętaj. Cokolwiek by się zdarzyło, kocham cię i nie pozwolę cię skrzywdzić. A także ja sam tego nie zrobię. - po tych słowach wyrzucił kluczyk jak najdalej.



poniedziałek, 14 stycznia 2013

ROZDZIAŁ XI - czyli znów powoli wychodzi słońce

Dorotę obudziło światło dochodzące z łazienki. Kobieta miała w zwyczaju lekkie sny i zwykły szmer mógł ją obudzić. Gdy przysłuchała się, do jej uszu dobiegł cichy dźwięk, jakby płaczu. Nieco zdezorientowana wstała. Im bliżej podchodziła, tym płacz stawał się coraz głośniejszy. Zapukała do drzwi. Dziewczyna nie odpowiedziała. Cicho otworzyła drzwi. Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy to zakrwawiona umywalka, a przy niej siedząca dziewczyna.
- Boże, Martyna! - krzyknęła Dorota - Co ty dziewczyno zrobiłaś?! - po policzku spłynęła jej łza. - Piotr! Piooootr!
- Co się stało? - wszedł do łazienki z ledwo otworzonymi oczami. Gdy tylko zobaczył dziewczynę... - Dzwoń szybko na pogotowie! - po tych słowach wybiegł z łazienki po opatrunki.
Po około dziesięciu minutach słychać było już dźwięk karetki jadącej do szpitala. Roztrzęsiona kobieta płakała w ramię Piotra, czekając na lekarza, który wyjaśni jej, co z Martyną.
- Dlaczego?! Co zrobiłam nie tak?! To wszystko przeze mnie! - obwiniała się.
- Kochanie, to nie twoja wina... - obgarnął jej pozlepiane włosy z twarzy. - Dobrze wiesz, że miała teraz bardzo trudny czas. Marty... - Nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ z sali wyszedł lekarz.
- Co-co z nią jest? - spytała Dorota. - Podcięte żyły. Rany są bardzo głębokie, jednakże z pewnością z tego wyjdzie. Poradziłbym skonsultowanie się z terapeutą. Dzieci próbujące popełnić samobójstwo zazwyczaj są na skraju wyczerpania nerwowego. Czy mieliście państwo ostatnio z nią jakieś konflikty? Sprawiała kłopoty wychowawcze?
- W żadnym wypadku... Była praktycznie cały czas uśmiechnięta, rozmawiałyśmy ze sobą normalnie.. Od śmierci jej matki minęło 6 lat i zdążyła się już pozbierać. Czy... Czy mogłabym ją teraz zobaczyć?
- Dorota, przestań... Martynę zdradził chłopak, na dodatek jej najlepsza przyjaciółka. przeprowadziła się do innego miasta, jednak zdawało się, że sobie radzi... - Dopowiedział Piotr. - Czy moglibyśmy ją zobaczyć?
- W tej chwili dziewczyna śpi, ale proszę. - otworzył drzwi. Gdy weszli do środka sali, ujrzeli Martynę leżącą w szpitalnej piżamie. Jej lekko kręcone włosy delikatnie opadały na ramiona. Twarz miała bardzo bladą, widać było też ślady po łzach. Ręka owinięta była elastycznym bandażem. Dorota usiadła na brzegu łóżka. Piotr poszedł w jej ślady. Kobietę obudził lekki ruch pod kołdrą. Gdy spojrzała na twarz dziewczyny.
- Martyna, kochanie.. Tak się bałam.. - mówiła łamiącym się głosem. - Dlaczego to zrobiłaś?
- Ciociu.. Przepraszam. Nie myślałam o tym, co robię. - mówiła słabym głosem. - Nie chciałam się zabić... Teraz nie mam siły o tym mówić. Ile czasu będę musiała tu jeszcze leżeć?
- Około trzech dni. - odpowiedziała. - A teraz odpoczywaj.
Gdy ciocia pojechała z Piotrem na jakiś czas do domu, Martyna usłyszała pukanie. W drzwiach ujrzała nieznajomą jej kobietę o bardzo sympatycznym uśmiechu.
- Witaj.
- Dzień dobry. Kim pani jest? - spytała zdezorientowana.
- Nazywam się Maria Lipińska i jestem psychologiem. Chciałabym z tobą porozmawiać na temat wczorajszego wydarzenia. Martyna postanowiła się otworzyć przed kobietą. Potrzebowała kogoś, komu może się wyżalić, porozmawiać, a także otrzymać cenne rady. Opowiedziała jej, dlaczego to zrobiła, później przeszła do swoich najgłębszych uczuć.
- Najbardziej boję się bólu. Odrzucenia. Kiedy zobaczyłam go z tą dziewczyną... Miałam nadzieję, że naprawdę mu na mnie zależy. Był moją drugą miłością. Myślałam, że tak już zostanie. Rozum mi podpowiada, żebym nie dała się ogłupić, on mnie zranił i obiecałam sobie, że zapomnę o nas. Jednak serce jest silniejsze. Cały czas miałam w nim iskrę nadziei, że coś jeszcze między nami będzie. Wmawiałam sobie, że go nienawidzę. Że jest najgorszym co mnie w życiu spotkało. Okłamywałam samą siebie. Prawda jest jednak taka... Patryk jest częścią mnie. Nie potrafię o nim zapomnieć. Pani Maria w uwagą słuchała każde wypowiedziane przez dziewczynę słowo. Dała jej cenną radę:
- Uśmiechnij się do świata, wtedy on będzie uśmiechał się do ciebie. Nie załamuj się, postaraj się zaufać i otworzyć przed innymi. Nie wmawiaj sobie, że jesteś nieatrakcyjna i różne inne wady. Głowa do góry! - uśmiechnęła się szeroko. - Dziękuję, że postanowiłaś się przed mną otworzyć. Pamiętaj słowa, które ci powiedziałam. Zawsze pomagają. Nie poddawaj się. - pożegnała się i wyszła.

niedziela, 13 stycznia 2013

ROZDZIAŁ X - czyli perspektywa czasu

Wrześniowy wieczór. 
To już trzy miesiące. 
Siedziała na poddaszu zaciągając się papierosem. Obserwowała migoczące w oddali światła latarni. Od pamiętnego wieczoru, kiedy to przyłapała Patryka na zdradzie, tak właśnie wyglądał jej każdy wieczór. Ze słuchawkami w uszach, przenosząc się w świat wyobraźni... Z samego początku nie mogła się pozbierać. Z dnia na dzień coraz bardziej zamykała się w sobie. Tak bardzo ją zawiódł. Do tego przytłoczył ją wyjazd Julii. Jej mama, pomimo że po zamknięciu męża, który bił ją i córkę, rozkwitała, nie umiała wytrzymać w miejscu, które na każdym kroku przypominało jej koszmar sprzed kilka miesięcy. Przeprowadziły się do innego miasta, aby zacząć od nowa. Martyna od tamtego czasu czuła się jeszcze bardziej samotna. Zmieniła się nie tylko mentalnie, ale i zewnętrznie. Bardzo schudła, była wręcz przy kości. Jej pofarbowane na hebanowy włosy sięgały do pasa. Stała się bledsza na twarzy. Jakby momentalnie stała się innym człowiekiem, a dawna wesoła i towarzyska Martyna zamieniła się w własny cień.
Z kolei jej ciocia zaczęła powoli układać sobie życie. Tłumaczyła Martynie, że te późniejsze powroty do domu są z powodu nadgodzin w pracy. Tymczasem Dorota spotykała się z kolegą z biura, Piotrem. Zamieszkał z nimi w lipcu. Martyna nie miała nic przeciwko, wręcz go polubiła, a także cieszyła się szczęściem cioci.

A Patryk? 
Do tej pory nie umie o niej zapomnieć. W wakacje, kiedy nie miał okazji spotkać Martyny w szkole, często chodził do parku, w którym miała zwyczaj czytać książkę. Ciągle ją tam widywał. Długie, ciemne włosy spięte w wysoki kucyk kołysały się z gracją przy każdym kroku. Człowiek doceni dopiero wtedy, kiedy straci. Kochał ją, dalej ją kochał. Nigdy Kamila nie zadziałała na niego w ten sposób jak Martyna. Kamila... Spotykał się z nią tylko dla zabawy. Była zupełnym kontrastem Martyny i chyba tylko to go do niej przyciągnęło. Chciał zasmakować czegoś innego. I wtedy pożałował swoich czynów.
W chwili, gdy myślami była już w skrajach najgłębszych marzeń, na poddasze weszła jej ciocia. Usiadła przy dziewczynie, stawiając obok niej kubek ciepłej herbaty. Odgarnęła z jej czoła niesforne kosmyki, po czym powiedziała:
- Wychodzę z Piotrem do znajomych. Nie czekaj na nas, wrócimy może nawet jutro. Będziesz cały czas w domu?
- Od jakiegoś czasu to moja jedyną rozrywka - uśmiechnęła się do niej ponuro.
- Mała... Nie mogę patrzeć na ciebie w takim stanie... Gdzie się podziała moja szczęśliwa Martyna?
- Zmądrzała. - Odpowiedziała wymijająco.
- Przesadzasz - roześmiała się Dorota. - Dobrze, lecę. Nie chcemy się spóźnić. - dała dziewczynie całusa w czoło i wyszła.
Dziewczyna poczuła się dziwnie zmęczona. Wypiła herbatę, po czym udała się wziąć szybki prysznic. Gdy skończyła, wskoczyła do łóżka. Nie minęły dwie minuty, kiedy była już pogrążona w śnie.
Siedziała w swoim pokoju, pogrywając na gitarze. Była niezwykle szczęśliwa. Śmiała się sama do siebie, śpiewała... Beztroska sama za nią przemawiała. W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Szybko pobiegła otworzyć. Ujrzała Patryka. W ręce trzymał bukiet czerwonych róż. 
- Martyna... Kocham cię. Przepraszam. Nie wykorzystałem moich pięciu minut... - Zbliżył się do niej. Dziewczyna nie odezwała się ani słowem, czekała na rozwój wydarzeń. Jego twarz była coraz bliżej...

W chwili, gdy dziewczyna miała mu odpowiedzieć, obudziła się. Zaczęła krzyczeć w poduszkę. Rozgoryczona wstała i zajrzała do sypialni cioci. Ujrzała ją śpiącą w objęciach Piotra. Z powrotem udała się do swojego pokoju, po czym wyciągnęła telefon i wybrała numer Patryka.
- Słucham? - usłyszała w słuchawce zaspany głos.
- Tu Martyna... Przepraszam, że tak późno, ale...
- Martyna? - nie ukrywał zdziwienia, jego głos nagle się rozbudził. - Miło cię słyszeć...
- Muszę ci coś powiedzieć. Przez cały ten czas, który upłynął od tamtego wieczoru, myślałam o tobie. O nas. Mimo, że nie było tego po mnie widać, w głębi serca cały czas miałam iskierkę nadziei, że jednak nasze drogi znów się zejdą. Tęskniłam i nadal tęsknię. Nie potrafię bez ciebie żyć.
- Martyna.... - dziewczyna rozłączyła się. Bała się odrzucenia. Bólu. On miał inną, a sama mu się narzucała. Skierowała się w stronę kuchni, aby napić się wody. Zboczyła jednak z drogi i udała się w stronę łazienki. Tam pokierował nią impuls.