Zabrzmiał dzwonek do drzwi. Dziewczyna szybko zbiegła po schodach. Wysoki kucyk kołysał się przy każdym kroku, a biała koszula wsadzona w dżinsowe spodenki świetnie podkreślała jej ładną, lecz delikatną opaleniznę.
- Ciociu, wychodzę! - Wsadziła głowę do kuchni. - Idę z Patrykiem do kina, nie masz nic przeciwko?
- Idź idź, tylko nie wróć za późno. - Odpowiedziała Dorota, zerkając na nią znad książki.
Gdy otworzyła drzwi, Patryk stał już na tarasie.
- Cześć piękna - cmoknął ją w policzek - Świetnie wyglądasz.
- Przesadzasz... - Zarumieniła się, po czym wzięła chłopaka za rękę i powoli udawali się w stronę kina.
- Wiesz co... Nie masz nic przeciwko, gdybyśmy zmienili plany? - Spytał po chwili chłopak, spoglądając na swoją dziewczynę.
- A co proponujesz? - Spytała, opierając swoją głowę o jego ramię.
- Zobaczysz.
- Od jakiegoś czasu jesteś dziwnie tajemniczy... - Zaśmiała się. - Nie znałam tej twojej drugiej twarzy.
- Spodoba Ci się, zaufaj mi.
Słońce zaglądało przez gałęzie drzew. Cały park skąpany był w tym cudownym, pomarańczowym świetle. Zdawało się, jakby świat z dnia na dzień co raz bardziej się cieszył na myśl o gorącym lecie. Wszystkim napotkanym osobą chyba także się tak wydawało. Nie dało się nie uśmiechać.
Chłopak przytulił mocniej do siebie dziewczynę, dalej prowadząc do miejsca, które chciał jej pokazać. Był to jego stary dom, w którym mieszkał jeszcze ze swoją mamą i tatą, zanim ich zostawiła.
Stanęli przed jego bramą.
- Nikt tu nie mieszka od prawie 15 lat...
- Dlaczego szliśmy tyle czasu do tego miejsca? - Spytała, rozglądając się wokół.
- Widzisz... Kiedyś tu mieszkałem, jeszcze z mamą. Tylko ten budynek mi po niej został, żadnej innej pamiątki. A widzisz te drzewo? - Wskazał palcem nieduży dąb - Te drzewo tata posadził z nią w dniu ich ślubu, aby kwitło razem z ich uczuciem. Niestety... - Westchnął. - Ona uciekła, a drzewo dalej rośnie.
- Tęsknisz za nią? - Spytała, przytulając się do niego.
- Nie. - Odpowiedział z powagą, bawiąc się jej kucykiem. - Mam cudowną rodzinę, przyjaciół. A najważniejsze, że mam ciebie. Nie potrzeba mi nic do szczęscia. No uśmiechnij się. - Wziął jej twarz w dłonie i dał całusa. Chodźmy już...
- Czy ty... Myślisz o mnie, nas poważnie? - Spacerowali powoli po tym samym parku, co przed chwilą. Zrobiło się nieco chłodniej, chłopak dał dziewczynie swoją bluzę.
- Oczywiście. Może to brzmieć głupio, kończymy dopiero drugą klasę... Ale wiele moich myśli krąży wokół przyszłości. Myśli z tobą w roli głównej.
- Co będziesz robił po liceum? - Spytała, uśmiechając się. Cieszyła się, że jest dla niego ważna. Rozkochał ją w sobie do szaleństwa, jej myśli zawsze błądziły wokół jego osoby. Nie sądziła, że kiedyś będzie równie tak szczęśliwa.
- To głupie, czas mija tak szybko, niedługo będziemy zdawać maturę... A ja dalej nie mam pojęcia co będę robił. Myślałem, czy nie pójść na studia, na architekta... Ale czy przyniesie mi to jakąś większą przyszłość, nie mam pojęcia. A ty?
- Nie jest to jakiś ambitny zawód, ale myślę o studiach polonistycznych, żeby zostać nauczycielką. Marzę o pracy wśród ludzi, by móc poznawać ich charaktery i mieć z nimi kontakt. Albo psycholog. Nie wiem, jeszcze niedawno miałam sześć lat i nie musiałam się martwić nawet tym, co jutro założę na siebie do szkoły. - Westchnęła. - Zimno mi już... Odprowadzisz mnie do domu?
- Nie musisz pytać. - Przytulił ją do siebie. - Jak dobrze, że jesteś.
2 komentarze:
świetne.! chcę więcej.!
cudowne <3
Prześlij komentarz