Opis historii

"Siedzę w oknie i wdycham samotność. Nie jestem rozmowną osobą, wręcz przeciwnie - wolę oddać się swojej wyobraźni i bujać w obłokach całymi godzinami. Przede mną kolejne wyzwania. Czeka mnie nowe miejsce, nowa szkoła i w tym samym nowe życie. Po tylu cudownych chwilach ciężko jest się rozstać z przeszłością i rozpocząć wszystko od początku. Wiem, że nie warto się w to zagłębiać i myśleć o tym co było, jednak… Tak bardzo mi tego brakuje. Wszystkich chwil, tych lepszych i tych gorszych. Momentami nawet zastanawiam się, co by było, gdyby los pokierował inaczej. Czy wciąż siedziałabym w tym samym miejscu?"

17-letnia Martyna jest nieśmiałą dziewczyną, która uwielbia grać na gitarze, rysować, czytać książki i jest szczęśliwa, kiedy może to robić. Toteż jej życie przewraca się do góry nogami, gdy będąc jeszcze dzieckiem, traci rodziców w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu opiekę nad nią sprawuje babcia, jednak po jej śmierci zmuszona jest przeprowadzić się do Doroty, siostry jej nieżyjącej matki. Jest dla niej zarazem ciocią, jak i przyjaciółką. Przychodząc do nowej szkoły, w której nikogo nie zna, jej uwagę przyciąga przystojny szatyn o imieniu Patryk, który także nie ukrywa zainteresowania jej osobą. Pomaga zaklimatyzować w szkole, wkrótce koleżeństwo przeradza się w coś więcej. Historia dziewczyny, którą życie zmusiło do szybszego dorośnięcia. Dziewczyny powoli poznającej smak miłości, przyjaźni, zdrady.

poniedziałek, 10 lutego 2014

ROZDZIAŁ XX - czyli buntownik

Dochodząc do swojej klasy, na korytarzu spotkała Weronikę, dziewczynę poznaną w parku, której pies przyciągnął jej uwagę.
- Weronika? No wiesz, nie myślałam, że cię tu spotkam... Co tu robisz? - Spytała kobietę.
- Cześć Martyna! Wiesz co? Dostałam pracę tutaj w szkole. - Uśmiechnęła się. - Od przyszłego tygodnia będę pracować w bibliotece. 
- Naprawdę? - Ucieszyła się Martyna. - Super, wreszcie będziemy miały czas się spotkać, jestem stałym bywalcem w bibliotece. - Zaśmiała się. - A tak poza tym, to co u Remiego? Jak łapa? 
- Wiesz co, nie chcę cię zagadywać, przecież już po dzwonku. Łapa pięknie się goi, ale leć już do klasy, bo i tak jesteś już spóźniona... Pogadamy innym razem, będziemy miały dużo czasu. - Uśmiechnęła się ciepło. - Do zobaczenia!
- W sumie racja. Hej! - Pożegnały się i obie udały się w swoje strony.

Gdy weszła do klasy, zauważyła, że jej ławka jest pusta. 
- Spóźniona! Który to już raz? - Martyna trafiła na lekcje biologii, której nauczycielka jest niezwykle surowa.
- Przepraszam za spóźnienie... - Chciała coś dodać, ale tylko syknęła przez zaciśnięte zęby. - Więcej się to nie powtórzy.
- Daję ci ostatnią reprymendę, następnym razem idę do wychowawcy. Siadaj. - Odpowiedziała chłodnym głosem, nie kryjąc niechęci do uczennicy.
Zdenerwowana Martyna usiadła w swojej ławce, rzucając torbę na podłogę koło ławki. Od początku liceum dziewczyna miała na pieńku właśnie z tą nauczycielką. Nie wiedziała, skąd od niej taka niechęć. Ale Martyna równie szybko zraziła się do niej, dlatego co każdą lekcję drą ze sobą koty.
Całą lekcję zastanawiała się, gdzie jest Patryk. W końcu dałby znać, gdyby miałoby go nie być. Zaniepokoiła się, nie mogła się skupić. Gdy wpatrywała się bezmyślnie w okno, nagle huk na jej ławce przerwał jej rozmyślania.
- Znowu nie uważasz! - Syknęła nauczycielka. - Najpierw spóźnienie, i to nie pierwsze, a teraz w ogóle nie przejmujesz się tym gdzie jesteś. - W klasie było cicho, słychać było tylko echo słów kobiety. - Myślę, że wizyta u twojego wychowawcy w końcu zmusi cię do myślenia o ważniejszych sprawach.
Dziewczyna z niezwykłym spokojem przytaknęła i pewnym tonem odpowiedziała:
- Oczywiście, przepraszam.
Kobieta pokręciła ze wściekłością głową i wróciła do tłumaczenia lekcji, wyraźnie spoglądając w stronę Martyny.
Po lekcjach dziewczyna udała się w stronę pustego domu. Nastrój psuło jej nawet powietrze. Idąc w deszczu przed siebie, w myślach planowała sobie plan dzisiejszego dnia. Przede wszystkim musiała zajrzeć do Patryka. Nie odbierał jej telefonów, a jeszcze dziś wysłał jej smsa. Może była zwyczajnie zaborcza?


Zabrzmiał dzwonek do drzwi. Wojtek, ojciec Patryka, wstał z kanapy i leniwie udał się w stronę drzwi. Dziś miał w pracy drugą zmianę i udawał się do niej o 15. Dzwonek nie ustawał, zdawało się, że osoba po drugiej stronie drzwi była zniecierpliwiona.
- Idę już idę! - Krzyknął z przedpokoju, ziewając. Po chwili już otwierał zamek u drzwi.
Wojciech zamarł. U progu stała jego była żona. Nie widział jej 15 lat.
- Mogę wejść? - Spytała ciemnowłosa kobieta.
Zmieniła się. Jej twarz nie była tak promienna jak kiedyś. Włosy spięte w koku, ubrana w eleganckie i drogie ubrania, z poważnem wyrazem twarzy.
- Tyle lat... - Mężczyzna nieco zdenerwowany otworzył szerzej drzwi. - I co ja mam teraz zrobić, jak mam się teraz zachować? Tyle czasu, uciekłaś bez słowa, a teraz bezczelnie się tu pojawiasz?!
- Znalazłam Patryka. - Odpowiedziała chłodno.
- Słucham?
- Znalazłam Patryka. Rozmawiałam z nim.
- To dlatego taki cichy był... Jak mogłaś to zrobić? Po tylu latach tak bezczelnie wtrącać się w jego życie?
- To mój syn. - Kobieta odpowiadała spokojnie.
- Poprawka, NASZ syn! - Fuknął. - I nie pozwolę ci mu zburzyć dotychczasowego życia, za dobrze cie znam, żeby nie wiedzieć, że coś knujesz. Zostawiłaś go, nas, a teraz pojawiasz się tak po prostu. Myślisz, że co, to jest w porządku wobec niego? WOBEC MNIE?
- Będę walczyć o Patryka. - Spojrzała mu prosto w oczy. - Czy to ci się podoba czy nie.
- Kobieto, ty jesteś nienormalna! Niszczysz mu życie!
Nagle zabrzmiał dźwięk otwieranych drzwi.
- Tato, wróciłem! Przepraszam, spóźniłem się na autobus, a następny byłby dopiero za pół godziny, już miałbym przechlapane u matematyczki. A co tu... - Chłopak zatrzymał się w wejściu do salonu.
- Mama?
- Patryk... - Kobieta podeszła do syna, przytulając go do siebie. Stał sztywno, nie objął jej, patrzył w ścianę. Co ona tu robiła? Nie tak wyobrażał sobie pierwsze spotkanie. A teraz po tym co zobaczył... Ona i tata w salonie. On miał z nią kontakt. Ona teraz tu była. Ona z nim rozmawiała. Oni spotykali się za jego plecami.
- Tato, co ona tu robi? - Odsunął ją od siebie. - Cały czas wiedziałeś, gdzie ona jest?! Okłamywaliście mnie obydwoje!
- To nie tak jak myślisz. - Wojciech chciał położyć rękę na ramieniu chłopaka, lecz ten odsunął się od niego. Ze spokojem udał się w stronę drzwi.
- Wychodzę. Kontynuujcie swoje spotkanie, wrócę jak jej tu nie będzie. - Wskazał na matkę palcem.
- Poczekaj... - Kobieta krzyknęła w jego stronę, lecz w odpowiedzi usłyszała tylko trzaśnięcie drzwiami.
- I widzisz co narobiłaś?! - Wojciech naskoczył na nią. - Wynoś się stąd, nie chcę cię tu więcej widzieć.
Maria patrzyła na niego, bez żadnego wyrazu. Ani drgnęła.
- Głucha jesteś? Wynoś się! I zapomnij o Patryku, nic nie znaczysz ani dla niego, ani dla mnie, jesteś zerem, wracaj tam skąd przyszłaś albo zadzwonię po policję. Nie masz do niego prawa.
- Ale będę o niego walczyc. - Odpowiedziała, odwracając się na pięcie i z gracją udała się do drzwi. - I jeszcze się policzymy. - Wyszła.