Opis historii

"Siedzę w oknie i wdycham samotność. Nie jestem rozmowną osobą, wręcz przeciwnie - wolę oddać się swojej wyobraźni i bujać w obłokach całymi godzinami. Przede mną kolejne wyzwania. Czeka mnie nowe miejsce, nowa szkoła i w tym samym nowe życie. Po tylu cudownych chwilach ciężko jest się rozstać z przeszłością i rozpocząć wszystko od początku. Wiem, że nie warto się w to zagłębiać i myśleć o tym co było, jednak… Tak bardzo mi tego brakuje. Wszystkich chwil, tych lepszych i tych gorszych. Momentami nawet zastanawiam się, co by było, gdyby los pokierował inaczej. Czy wciąż siedziałabym w tym samym miejscu?"

17-letnia Martyna jest nieśmiałą dziewczyną, która uwielbia grać na gitarze, rysować, czytać książki i jest szczęśliwa, kiedy może to robić. Toteż jej życie przewraca się do góry nogami, gdy będąc jeszcze dzieckiem, traci rodziców w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu opiekę nad nią sprawuje babcia, jednak po jej śmierci zmuszona jest przeprowadzić się do Doroty, siostry jej nieżyjącej matki. Jest dla niej zarazem ciocią, jak i przyjaciółką. Przychodząc do nowej szkoły, w której nikogo nie zna, jej uwagę przyciąga przystojny szatyn o imieniu Patryk, który także nie ukrywa zainteresowania jej osobą. Pomaga zaklimatyzować w szkole, wkrótce koleżeństwo przeradza się w coś więcej. Historia dziewczyny, którą życie zmusiło do szybszego dorośnięcia. Dziewczyny powoli poznającej smak miłości, przyjaźni, zdrady.

piątek, 30 listopada 2012

ROZDZIAŁ III - czyli motylki w brzuchu

Siedzieli pod wierzbą, trzymając się za ręce. Gdyby jakaś przypadkowa osoba spotkała ich, stwierdziłaby, że są oni w sobie bardzo zakochani, nie wiedząc, że znają się dopiero kilka dni.
- A jacy są twoi rodzice? - Spytał w pewnej chwili.
Martyna spojrzała mu w oczy, po czym powiedziała:
- Moja mama nie żyje. Zginęła w wypadku razem z moim ojczymem, którego traktowałam jak własnego ojca. Byli dla mnie największym wsparciem. Do tej pory okropnie za nimi tęsknie, pomimo tak długiego czasu. – Westchnęła cicho. Chłopak odgarnął jej włosy za ucho. - Taty nigdy nie poznałam. Odszedł od mamy, kiedy powiedziała mu, że jest w ciąży. Nie dziwię się, byli tacy młodzi. Nie wyobrażam sobie żebym w tym wieku miała urodzić dziecko. Miał 19-naście lat, zrozumiałe jest, że chciał czerpać z życia to co najlepsze. Nie dla niego przewijanie pieluchy. 
- Nie wiem co powiedzieć… Bardzo mi przykro, rozumiem twoje cierpienie, to przecież normalne, że za nimi tęsknisz. - Wtrącił Patryk.
- Kiedyś podsłuchałam rozmowę mojej mamy i cioci Doroty. Miałam wtedy 8 lat. Nieraz nachodziła mnie wielka ciekawość, żeby go poszukać. Jednak rezygnowałam z tego pomysłu. Sama nie wiem dlaczego.. Może się bałam? Moje życie układa się teraz zupełnie inaczej i jestem szczęśliwa, muszę to przyznać. Nie chcę, żeby coś się zmieniło. Do tej pory wychowywała mnie babcia, jednak po jej śmieci... – Martyna zamilkła. Patryk przytulił ją do siebie mocniej. - Mieszkam z ciocią. Gdyby nie ona, wylądowałabym w domu dziecka. - Po policzku pociekła jej łza. Patryk ją otarł.
- U mnie jest podobnie.
- Jak to?
- Mieszkam z moim ojcem i macochą. Nie pamiętam swojej matki. Odeszła od taty do innego, młodszego faceta, kiedy byłem jeszcze 3-latkiem. Nie czuję do niej niczego, nawet szacunku. Przyzwyczaiłem się już do tego co jest teraz, tak jak ty. Macocha jest w porządku, umiem ją nazwać mamą. Nigdy nie przychodziła mi do głowy myśl, żeby ją odszukać. Tata opowiadał mi, jak się czuł, kiedy zobaczył karteczkę na stole z napisem: 
"Odchodzę. nie szukaj mnie. Poznałam mężczyznę mojego życia i jestem bezpieczna. opiekuj się naszym synkiem. Myślę, że wychowasz go na prawdziwego mężczyznę. Mnie to przerasta, nie nadaję się do tego. Przepraszam. " 
Patryk miał poważną minę, jeszcze nigdy nie widziała u niego takiego wyrazu twarzy. 
- Dlatego też mam dystans do dziewczyn. Z tobą było inaczej. Wydałaś mi się wyjątkowa. Od samego początku.
Martyna zarumieniła się. Jeszcze nigdy nie usłyszała takich słów. W starej szkole wiele zabiegało o jej względy, ale każdego odrzucała. Nie chciała zawracać sobie głowy, chłopcy byli dla niej tylko problemem. Dlaczego? Za dużo nasłuchała się o rozterkach swoich koleżanek. Uważała, że lepiej było nie pakować się w miłość. Przy Patryku czuła coś innego. Bił od niego pewien urok, czego Martyna nie mogła zrozumieć. Czuła, że łączy ich jakaś więź. Chłopak był tego samego zdania. Dziewczyna z każdym ich spotkaniem robiła na nim coraz większe wrażenie.
W pewnej chwili Patryk przyciągnął do siebie Martynę i ją czule objął. Siedzieli tak przez jakiś czas, nie odzywając się do siebie. Cieszyli się chwila.
Ciszę przerwał chłopak:
- Lubię czuć twoją obecność… Co ty takiego masz w sobie?
- Nie umiem ci na to odpowiedzieć… - Zaśmiała się cicho.
- Przyciągnęłaś mnie do siebie wyglądem, zatrzymaj mnie charakterem. – Połaskotał ją. Dziewczyna, wiercąc się, zaśmiała się głośno.
- Patryk, przestań! – Śmiała się jeszcze głośniej.
- I bardzo lubię też twój śmiech! – Uśmiechnął się szeroko.


Niedziela. Martyna siedziała przy swoim biurku i rysowała postacie z bajek. To był jej patent na zwalczenie nudy. Ścianę nad łóżkiem zdobyły właśnie jej szkice. Postacie z Myszki Miki, kłócący się Tom i Jerry, Scooby – Doo i jego ferajna… Lubiła powracać myślami do przeszłości, kiedy jeszcze żyli jej rodzice.
Dzień w dzień wymieniała się sms-ami z Patrykiem. Jej myśli krążyły szczególnie wokół jego osoby. Nigdy nie darzyła kogoś tak mocnym uczuciem jak jego. Dzisiejszego dnia nie umówiła się z nim, gdyż w końcu jej ciocia miała dzień wolny od pracy i mogły się porządnie wygadać. Wstała od biurka, powiesiła swoje kolejne dzieło nad łóżkiem i zeszła na dół. Ciocia jak zwykle siedziała z nosem w gazecie. Gdy podniosła wzrok i zobaczyła dziewczynę, szeroko się uśmiechnęła.
- Coś czuję, że masz mi dużo do powiedzenia...  – powiedziała, wstając od stołu. – Sekundka, stawię tylko wodę na herbatę.
Martyna usiadła na krześle.
- Nawet nie wiesz jak dużo do powiedzenia. - W jej oczach pojawiły się iskierki.
- Zamieniam się w słuch.
- Chyba jestem zakochana... Jestem. I to po uszy. - Oczy Doroty stały się okrągłe jak złotówki.
Dziewczyna opowiedziała jej o Patryku i Laurze, która okłamała ją, żeby ich skłócić, a także o Julii, która jako pierwsza z koleżanek z klasy wyciągnęła do niej dłoń. To właśnie ona opowiedziała jej o intrydze Laury. Dorota z wyraźnym zaciekawieniem słuchała każde jej słowo.
- Planujesz się z nim dzisiaj spotkać? - Spytała po chwili.
- Nie umawiałam się z nim wczoraj, chciałam spędzić czas z tobą.
- Cieszę się z tego powodu, bo chciałam ci zasugerować, że mogłybyśmy dzisiaj pojechać na grób twoich rodziców… - zmieszała się nieco.
- Jasne. - odpowiedziała Martyna, a jej twarz znowu trochę posmutniała.

Około godziny 16 były już na cmentarzu. Nie odzywały się do siebie, siedziały na ławce przez grobem i przyglądały się zdjęciom. Ciszę przerwała ciocia.
- Jesteś tak podobna do swojej mamy... Nieraz, gdy widzę cię w domu, mam wrażenie, że to ona. Bardzo mi jej brakuje. Cieszę się, że mam ciebie. - przytuliła ją.
Po policzku Martyny spłynęła łza. Nauczyła się żyć bez mamy i ojczyma, jednak pamięć o nich nigdy w jej głowie nie wygaśnie.
Kiedy wróciły do domu, dochodziła 19. Martyna szybko powędrowała do swojego pokoju i oddała się rozmowie z Patrykiem.


Następnego dnia, gdy tylko dochodziła do swojej szafki, zobaczyła już pod nią Patryka. Na jej widok szeroko się uśmiechnął, po czym podszedł do jej stronę.
- Cześć Piękna. - powiedział, dając całusa w policzek.
- Mhm… No cześć. - powiedziała, czując rumieńce na twarzy.
- Jak ci minął wczorajszy dzień? - spytał, kiedy szli pod swoją klasę. Trzymali się za ręce, kiedy podeszła do nich Julia.
- No, widzę, że wszystko między wami już w porządku. Cieszę się bardzo. - Powiedziała do pary z uśmiechem na twarzy. - Wybacz Patryk, ale porywam ci kobietę. - Puściła do niego oczko.
Dziewczyny szły w stronę ławek, kiedy zobaczyły Laurę. Podeszła do Martyny ze skruszonym wyrazem twarzy.
- Cześć Martyna... Wiesz, chciałabym cię przeprosić. Za te głupstwa, które mówiłam na temat Patryka. Byłam o ciebie zazdrosna. Zabiegałam o jego względy od początku roku, ale do tej pory mi się nie udało. Zdenerwowałam się, że zaczął cię podrywać od razu, kiedy do nas doszłaś. Przepraszam. - miała bardzo szczery wyraz twarzy, co Martynę przekonało. Wydawało jej się, że na prawdę jest jej głupio.
- Jasne, nie ma sprawy. Nie przejmuj się, rozumiem to. Zgoda? - spytała, wyciągając do niej dłoń. Laura ją przyjęła.
- Zgoda. - uśmiechnęła się, po czym odeszła.
Julia miała nieco zdezorientowaną minę.
- Nigdy jeszcze nie widziałam u Laury takiego wyrazu twarzy... Wyglądała jakby skończył się jej tusz do rzęs. – Obie się zaśmiały.
- Ja też, dlatego zaproponowałam koleżeństwo. Nie chcę mieć na pieńku z klasą... - Uśmiechnęła się lekko.
Zadzwonił dzwonek, więc podniosły się z ławki i pobiegły do klasy. Kiedy Martyna usiadła obok Patryka, ten szepnął jej na ucho.
- Mówiłem, że cię przeprosi. Między wami jest już spoko?
- Jest i w sumie cieszę się z tego. Dobra, skupmy się na lekcji, bo jak będziemy gadać to wyjdzie na to, że mamy wobec siebie zły wpływ. - zaśmiała się cicho.
Siedzieli cicho, jednak trzymali się za ręce pod ławką. Julia, siedząca za nimi, co chwilę się śmiała.
- Amorki. - Powiedziała do Martyny po lekcji.



Po szkole poszli do domu Martyny. Ciocia jak zazwyczaj była w pracy, więc mogli się sobą nacieszyć. Wiedziała jednak o ich spotkaniu.
Gdy weszli do domu, dziewczyna poszła zrobić im coś do picia. Patryk usiadł na kanapie, po czym zerknął na ścianę. Zobaczył na niej zdjęcie z trzema osobami. Domyślił się, że to Martyna z rodzicami. Wszyscy byli bardzo uśmiechnięci i było widać, jaką stanowili szczęśliwą rodzinę.
- Biedna. - pomyślał w chwili, kiedy do salonu z dwiema szklankami soku.
Odstawiła je na stole i usiadła na kolana Patryka. Ten ją objął i po chwili już czuł jej miękkie wargi na swoich. Po chwili Martyna zaproponowała, żeby poszli do jej pokoju. Chłopak bez chwili wahania się zgodził.
Kiedy weszli, chłopakowi w oczy od razu rzuciła się gitara. Martyna zapomniała ją schować.
- Dlaczego mi nie powiedziałaś, że grasz? - spytał, siadając na łóżko.
- Wstydziłam się.
- Czego? - roześmiał się.
- Tak na prawdę nie umiem grać profesjonalnie. Brzdąkam sobie ulubione nutki ze słuchu.
- Dasz się namówić, żebyś coś zagrała? - spytał i przygarnął ją do siebie.
Martyna skinęła głową, sięgnęła po gitarę i już po chwili zaczęła nieśmiało grać piosenkę Dżemu - Wehikuł czasu.
Kiedy skończyła, spojrzała na Patryka. Miał zdziwioną minę.
- I ty chcesz mi wmówić, że nie grasz profesjonalnie? - dał jej całusa, nie chcąc słyszeć jej protestu.
Poprosił ją, żeby zagrała jeszcze kilka utworów. Słuchał ją z zamkniętymi oczami, przytulając do siebie coraz mocniej.
- Wiele dla mnie znaczysz. Bardzo wiele. - szepnął jej do ucha.
 Uśmiechnęła się uroczo, kładąc głowę na jego ramieniu.

Siedzieli przytuleni do siebie, słuchając muzyki. Nawet cisza, brak rozmowy była dla nich przyjemna. Po jakimś czasie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Ciocia wróciła. - powiedziała, wstając. - Zejdziesz ze mną się przywitać?
- Jasne. - wstał i uśmiechnął się do niej promiennie.
- Uwielbiam ten uśmiech... - pomyślała, rozmarzona.
Zeszli na dół. Ciocia zdejmowała już buty.
- Cześć! - powiedziała Martyna - Chciałabym ci przedstawić Patryka.
- Dobry wieczór - powiedział, uśmiechając się.
- Ah, to ty jesteś ten Patryk!  Może zostałbyś na kolacji? - Uśmiechnęła się do niego serdecznie.
- Obawiam się, że muszę już lecieć. Późno się robi...
- Nie ma sprawy. - ciocia puściła oczko do Martyny.
Wyszli na taras, całując się na pożegnanie.
- Do jutra! - powiedział ze smutkiem.

- Do jutra. - odpowiedziała rozmarzona.


1 komentarz:

Hessa pisze...

Mmmmm.....Wiesz, że kocham to opowiadanie ?
Jest świetne, no.
Ja chcę więcej :D
Zapraszam na kolejny rozdział do mnie:
http://my-red-sky.blogspot.com/