To już trzy miesiące.
Siedziała na poddaszu zaciągając się papierosem. Obserwowała migoczące w oddali światła latarni. Od pamiętnego wieczoru, kiedy to przyłapała Patryka na zdradzie, tak właśnie wyglądał jej każdy wieczór. Ze słuchawkami w uszach, przenosząc się w świat wyobraźni... Z samego początku nie mogła się pozbierać. Z dnia na dzień coraz bardziej zamykała się w sobie. Tak bardzo ją zawiódł. Do tego przytłoczył ją wyjazd Julii. Jej mama, pomimo że po zamknięciu męża, który bił ją i córkę, rozkwitała, nie umiała wytrzymać w miejscu, które na każdym kroku przypominało jej koszmar sprzed kilka miesięcy. Przeprowadziły się do innego miasta, aby zacząć od nowa. Martyna od tamtego czasu czuła się jeszcze bardziej samotna. Zmieniła się nie tylko mentalnie, ale i zewnętrznie. Bardzo schudła, była wręcz przy kości. Jej pofarbowane na hebanowy włosy sięgały do pasa. Stała się bledsza na twarzy. Jakby momentalnie stała się innym człowiekiem, a dawna wesoła i towarzyska Martyna zamieniła się w własny cień.
Z kolei jej ciocia zaczęła powoli układać sobie życie. Tłumaczyła Martynie, że te późniejsze powroty do domu są z powodu nadgodzin w pracy. Tymczasem Dorota spotykała się z kolegą z biura, Piotrem. Zamieszkał z nimi w lipcu. Martyna nie miała nic przeciwko, wręcz go polubiła, a także cieszyła się szczęściem cioci.
A Patryk?
Do tej pory nie umie o niej zapomnieć. W wakacje, kiedy nie miał okazji spotkać Martyny w szkole, często chodził do parku, w którym miała zwyczaj czytać książkę. Ciągle ją tam widywał. Długie, ciemne włosy spięte w wysoki kucyk kołysały się z gracją przy każdym kroku. Człowiek doceni dopiero wtedy, kiedy straci. Kochał ją, dalej ją kochał. Nigdy Kamila nie zadziałała na niego w ten sposób jak Martyna. Kamila... Spotykał się z nią tylko dla zabawy. Była zupełnym kontrastem Martyny i chyba tylko to go do niej przyciągnęło. Chciał zasmakować czegoś innego. I wtedy pożałował swoich czynów.
W chwili, gdy myślami była już w skrajach najgłębszych marzeń, na poddasze weszła jej ciocia. Usiadła przy dziewczynie, stawiając obok niej kubek ciepłej herbaty. Odgarnęła z jej czoła niesforne kosmyki, po czym powiedziała:
- Wychodzę z Piotrem do znajomych. Nie czekaj na nas, wrócimy może nawet jutro. Będziesz cały czas w domu?
- Od jakiegoś czasu to moja jedyną rozrywka - uśmiechnęła się do niej ponuro.
- Mała... Nie mogę patrzeć na ciebie w takim stanie... Gdzie się podziała moja szczęśliwa Martyna?
- Zmądrzała. - Odpowiedziała wymijająco.
- Przesadzasz - roześmiała się Dorota. - Dobrze, lecę. Nie chcemy się spóźnić. - dała dziewczynie całusa w czoło i wyszła.
Dziewczyna poczuła się dziwnie zmęczona. Wypiła herbatę, po czym udała się wziąć szybki prysznic. Gdy skończyła, wskoczyła do łóżka. Nie minęły dwie minuty, kiedy była już pogrążona w śnie.
Siedziała w swoim pokoju, pogrywając na gitarze. Była niezwykle szczęśliwa. Śmiała się sama do siebie, śpiewała... Beztroska sama za nią przemawiała. W pewnym momencie usłyszała pukanie do drzwi. Szybko pobiegła otworzyć. Ujrzała Patryka. W ręce trzymał bukiet czerwonych róż.
- Martyna... Kocham cię. Przepraszam. Nie wykorzystałem moich pięciu minut... - Zbliżył się do niej. Dziewczyna nie odezwała się ani słowem, czekała na rozwój wydarzeń. Jego twarz była coraz bliżej...
W chwili, gdy dziewczyna miała mu odpowiedzieć, obudziła się. Zaczęła krzyczeć w poduszkę. Rozgoryczona wstała i zajrzała do sypialni cioci. Ujrzała ją śpiącą w objęciach Piotra. Z powrotem udała się do swojego pokoju, po czym wyciągnęła telefon i wybrała numer Patryka.
- Słucham? - usłyszała w słuchawce zaspany głos.
- Tu Martyna... Przepraszam, że tak późno, ale...
- Martyna? - nie ukrywał zdziwienia, jego głos nagle się rozbudził. - Miło cię słyszeć...
- Muszę ci coś powiedzieć. Przez cały ten czas, który upłynął od tamtego wieczoru, myślałam o tobie. O nas. Mimo, że nie było tego po mnie widać, w głębi serca cały czas miałam iskierkę nadziei, że jednak nasze drogi znów się zejdą. Tęskniłam i nadal tęsknię. Nie potrafię bez ciebie żyć.
- Martyna.... - dziewczyna rozłączyła się. Bała się odrzucenia. Bólu. On miał inną, a sama mu się narzucała. Skierowała się w stronę kuchni, aby napić się wody. Zboczyła jednak z drogi i udała się w stronę łazienki. Tam pokierował nią impuls.
3 komentarze:
Co jak co, ale moja przyjaciółka to poetka. - Domi :)
Dawaj następny! Genialne! :P
pisz daleeejjj.... jeju... jesteś świetna.. trzymam kciuki, rewelacja!
Prześlij komentarz